Surfing w listopadzie? W Polsce?
Oczywiście. Da się. A nawet trzeba. Nie będą robił z tego niewiadomo jakiego odkrycia bo akurat jesień i zima to świetny okres do surfowania na polskim wybrzeżu. W tych miesiącach częściej niż latem występują mocniejsze wiatry, które to w dużej mierze odpowiadają właśnie za zafalowanie na naszych spotach. No ale. Coś za coś. Nawet jeśli fale potrafią być teraz większe a warunki do pływania jak na Polskę rewelacyjne to pozostaje kwestia temperatury, wiatru i deszczu.
Czy surfing jesienią jest dla każdego?
Prawda, to nie są warunki dla każdego. To nie jest początek września, kiedy w pięknym słoneczku mogliście stawiać pierwsze kroki na naszym Surf Campie w Chałupach
. Nawet wtedy bez pianki było cienko. A co mówić teraz! Gdy jest 10 stopni mniej.
Ale od początku. Niejako na zaproszenie lokalnego surfera Janka Sadowskiego z Kołobrzegu pojechaliśmy na prognozę na “Kalafiornię” czyli jeden z lepszych spotów w zachodniej Polsce. Kalafiornia bo spot znajduje się na głównej plaży w Kołobrzegu. Tuż przy molo i promenadzie. Trochę taka nasza Kalifornia. Prognoza wskazywała mocny wiatr ale też spory swell (zafalowanie) na Bałtyku. Kierunek, moc, period (okres fali) wszystko wyglądało dobrze więc zdecydowaliśmy się walnąć te 1200 km, żeby złapać te kilka fal. I udało się.
Warto było jechać nawet tylko na dwa dni!
To były dwa bardzo dobre dni pływania. Naszym przewodnikiem a jednocześnie instruktorem był wspomniany wcześniej Jasiek. Założyciel jedynej w tym rejonie i cenionej szkółki Surf Academy. Co ciekawe ten projekt funkcjonuje także jako klub surfingowy, którego członkowie korzystają z jego benefitów przez cały rok. Od zwykłego wypożyczenia sprzętu (a mają tutaj wszystkie rodzaje desek) po szkolenia, wsparcie w rozwoju sportowym itd. Jest to także kierunek w którym chcemy iść w naszym Ghetto więc było to tym bardziej dla mnie ciekawe.
Oprócz tego, że Janek pokazał mi miejscowe spoty, a jest ich kilka już na samej głównej plaży, to także pomógł w doborze sprzętu, pokołczował i jeszcze cyknął kilka fotek na wodzie. Zuch chłopak;)
Dwa dobre dni pływania.
Na wodzie byliśmy w niedzielę oraz poniedziałek i w te dwa wzięliśmy chyba wszystko co się dało. Szczególnie jeśli chodzi o wiatr i temperaturę, która pomimo ciepłej pianki (a czasem i dwóch), kaptura, rękawiczek i butów, dawał się we znaki. Pomimo tego walnęliśmy 3 naprawdę dobre sesje. Dwie 2-2,5 godzinne w niedzielę (rano oraz sunset session) oraz jedną solidną w poniedziałek jeszcze przed powrotem do Warszawy.
Kołobrzeg stolicą zachodniopomorskiego surfingu?
Spot okazał się super na surfing
! Linie fal były długie, okres między nimi wystarczający, żeby sobie nawet posiedzieć przy rzadko ale jednak wychodzącym czasami słońcu. I właśnie to w takie dni i tym miejscu jest super. Nie było to tradycyjne polskie morze jakie większość zna czyli młyn a wodzie, piana i parawany. Było równo a parawanów nie było wcale;) Każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Zaawansowani surferzy bo chodziły naprawdę niezłe bomby trochę dalej od brzegu na lineupie. Oraz początkujący bo spot jest duży i różnorodny. Nawet jedna dziewczyna była u Janka na pierwszej lekcji i wytrzymała w wodzie 2 godzinki.
Na wodzie w niedzielę było ok 20 osób. Surferów, wind i kitesurferów. Fajny widok. My na wodzie i ludzie na promenadzie w zimowych ubraniach z herbatą w rękach robiący sobie fotki z surferami wychodzącymi z wody.
Kończąc te wpis myślę, że znalazłem super miejsce, które spokojnie może konkurować z półwyspem jeśli chodzi o naukę surfingu
. Sam klimat w Kolbergu jest nieco… zbyt turystyczny ale niedaleko są piękne mniejsze miejscowości w których można poczuć inny vibe. Póki koronka jest w natarciu a wyjazdy zagraniczne niepewne to może to być naprawdę dobre miejsce na nasz wyjazd sportowy
na rozpoczęcie sezonu. Zobaczymy.
Jeśli się wybieracie do Kołobrzegu zajrzyjcie do Surf Academy nieopodal latarni.
Wszystkie fotki by Jan Sadowski