BJJ Camp okiem trenera- czyli waleczki to nie wszystko.
Niestety od lata już się powoli oddalamy, a do kolejnego dopiero bardzo wolno przybliżamy. Za oknem coraz ciemniej i coraz chłodniej. To już chyba czas na parę miłych “wspomnień z wakacji”. Naszym ostatnim punktem wyjazdowym był BJJ Camp
20’ na Mazurach pod Węgorzewem. “Wakacje” jak dla kogo, bo dla nas organizatorów takie wydarzenie to ciężka praca, zarówno w okresie przygotowań, jak i samego przebiegu.
Słowo od trenera Marka @wiertara_jiu_jitsu
Dla mnie esencją przygotowań oraz tym co mnie najbardziej elektryzuje, to układanie programu merytorycznego BJJ
. Bardzo bym chciał, żeby to on zajmował mi największą część czasu na przedbiegach. Niestety nie zawsze tak jest 🙁 Program szkolenia nie może być za obszerny, nie może być również za wąski, musi być spójny, bezpieczny, usystematyzowany, atrakcyjny, dostosowany do zdolności poznawczych oraz poziomu motorycznego uczestników, a przede wszystkim skuteczny. Podobnych parametrów mógł bym wymienić więcej i rozpisać się niezwykle obszernie na każdy z nich, ale to już bardziej temat na książkę 😀 Domyślacie się jak łatwo odjechać w jedną lub drugą stronę z każdym z parametrów i uczynić szkolenie mniej idealne. W tym już moja głowa i oczywiście za każdym razem staram się, żeby było lepiej.
Program campu
Tego września zajmowaliśmy się specyficzną odmianą pół gardy. W obszarze moich trosk podczas wyjazdu jest, czy aby wszyscy rozumieją koncepcję? Czy poziom obciążeń treningowych jest adekwatny? Czy warunki do regeneracji są wystarczające? W przypadku tego punktu klimat wybrzeża mazurskiego ewidentnie ze mną nie współpracuje 😀 Czy należy zwolnić z programem, czy przyspieszyć? Czy może z czegoś zrezygnować, a może wręcz przeciwnie, może trzeba coś dodać? Jak zdrowie ogólne podopiecznych?
Tym razem obyło się bez kontuzji, program szkolenia został dobrze opanowany i od razu wdrożony w wachlarz działań na macie. Przynajmniej mam taką nadzieję 🙂 Jeżeli nie, to na pewno jeszcze do tematu wrócimy na zajęciach grupowych, bądź na nadchodzących wyjazdach.
BJJ i romantyzm mogą iść w parze;)
Wyjazd to nie tylko szkolenie. To też piękny las, cudowne jezioro, ciepłe wieczory, ogniska, rozmowy, dowcipy i najwspanialsi ludzie. Elektryczność momentu, czerwonego ogniska i ludzi rozmawiających, tańczących, czasem krzyczących dookoła jest ogromna. I kiedy wiadomo, że już trzeba iść spać, ale ….. jeszcze chwilę zostanę, jeszcze chwilę. Wracając do domku (lub przyczepy) ostatni rzut oka na rozświetlone księżycem spokojne jezioro, pokryte delikatnymi szkwałami i tysiącem małych światełek. Wiatr od wody, który czujesz na twarzy, … nie pomylisz go nigdy z tym z betonowej dżungli. Wygra ten, który potrafi się cieszyć chwilą. Czasami trwają one 5 minut, czasem 15, czasem jeszcze dłużej. Później chwile mijają. Pozostają wspomnienia. Tak jak teraz. 18:30, już ciemno 🙁 Z tego właśnie powodu jestem ogromnie Wam wdzięczny. To dzięki Wam uczestnikom, mogę wciąż kolekcjonować oraz współdzielić te chwile. Dziękuję.
Ehhh
To dlatego po takim wyjeździe zazwyczaj muszę się wyłączyć na co najmniej jeden dzień z życia mieszczańskiego, a kolejne to niełatwe powroty do codziennego trybu…
Dobra, miał być wpis o obozie. Oczywiście delikatnie popłynąłem, ale przy takim projekcie inaczej się nie da. Głowa do góry, przed nami następne. Już na dniach siadam do kolejnych programów szkoleniowych i jedziemy dalej. Nie zamierzam się poddawać w szukaniu dla Was najwyższej jakości, także stay tuned. Będzie pięknie. Ogień!
#2łyczkiwodyijedziemy